Przed zespołem z Ostrowi Mazowieckiej mecz z Wymakraczem Długosiodło. Starcie odbędzie się na wyjeździe już w niedzielę o godz. 15:30.
ROZMOWA Z Dawidem Wilczewskim, kapitanem Ostrovii Ostrów Mazowiecka
Gramy o awans! Czekamy na golenie "Kamaza"
Jesteś dumny z drużyny?
- Zawsze byłem i jestem dumny z zespołu oraz kolegów. Mniej ważne jest czy graliśmy w wyższej lidze czy teraz w Klasie Okręgowej. Zawsze wychodzimy na boisko i wkładamy całe serducho za Ostrovię. To cechowało nas od zawsze. W drużynie są ludzie z pasją, oddający się bezinteresowanie klubowi. Od wielu lat opieramy zespół na swoich ludziach z miasta i okolic.
Macie trzecie miejsce w tabeli...
- Notujemy udany początek sezonu. Szkoda trochę dwóch pierwszych spotkań, w których odnotowaliśmy tylko remisy pomimo, że byliśmy zdecydowanie lepsi. W kolejnych już spotkaniach rozpoczęliśmy zwycięską serie, która mam nadzieję będzie trwała aż do końca sezonu.
Przed wami ekipa Wymakracza...
- Gdyby spoglądać tylko na tabelę to wydawać by się mogło, że rywal nie będzie wymagający, ale to są tylko pozory. W zeszłym sezonie pokazali nam, że mogą sprawić niespodziankę. Trenerem zespołu jest aktualnie Arek Borowy - mój kolega, z którym kiedyś grałem. Mają niezłego zawodnika ofensywnego Emila Mostowskiego, który regularnie zdobywa bramki. Ich plusem napewno będzie też to, że mają od kilku lat własne boisko ze sztuczną nawierzchnią na którym regularnie trenują i grają. Tego brakuje od dawna w naszym mieście. Z pewnością będzie to niewygodny rywal.
Wygracie?
- Wygramy. Nie ważne ile. Może być nawet skromne 1:0. Liczą się trzy punkty.
Czujesz się specjalistą od rzutów karnych?
- W tym sezonie trzykrotnie podchodziłem do piłki i za każdym razem umieszczałem ją w siatce. W ostatnich latach było około dwudziestu "jedenastek", które wykonywałem, może nawet więcej. Nie prowadzę dokładnych statystyk. Zdarzało się spudłować. Myślę, że może trzy, może cztery razem nie trafiałem. Reszta wpadała do "sieci".
Jaki masz na nie sposób?
- Zamykam oczy i walę pod "ladę" (śmiech - przyp. red.). Tak na serio to raz w tygodniu trenujemy karne. Nie tylko ja, ale także reszta zespołu. W ostatnim meczu, gdy mnie nie było na boisko, mój zastępca Piotrek Zacheja pewnie wykorzystał "jedenastkę". Strzelanie rzutu karnego to nie tylko oddanie strzału. Zanim do tego dojdzie - jest długa droga: koncentracja, wojna nerwów, różne pomysły w głowie, rozważanie jak zachowa się bramkarz, czasem zmiana decyzji w ostatnich chwili. Do tego czasami dochodzi stres. Wówczas cały zespół liczy na ciebie, a ty musisz sprostać temu zadaniu, żeby nie zawieść kolegów. Wbrew pozorom "jedenastka" to nie taka łatwa sprawa.
Na co stać was w tym sezonie?
- Stać na wiele, ale musimy wyeliminować błędów z poprzednich sezonów. Trzeba wyciągać wnioski. Do tego bardzo ważna jest koncentracja przed każdym meczem. Nie możemy myśleć o kolejnych meczach i nie doliczać sobie punktów już przed spotkaniem, tylko grać z meczu na mecz i nie lekceważyć żadnego rywala, nawet teoretycznie słabszego. To nas gubiło w poprzednich latach, gdy potrafiliśmy ogrywać lidera, a ze spadkowiczami gubić punkty.
Więc o co gracie?
- Łatwiej byłoby powiedzieć, że gramy o jak najlepsze wynik i o górna część tabeli. Wtedy presja byłaby mniejsza, ale moja odpowiedź brzmi: gramy o awans! Dość już "gnicia" w "Okręgówce". Ten zespół zasługuje na coś więcej, powrotu na piłkarskie salony. Stać nas na to. Wiem, że presja teraz wzrośnie i każdy rywal będzie się na nas nastawiał, ale jeżeli mamy grać wyżej to musimy umieć grać pod presją i wytrzymywać ciśnienie. Mam już prawie 40 lat. Nie mam czasu na odkładanie awansu na kiedy indziej. To nie będzie łatwe zadanie, ale nikt nie powiedział, że będzie kolorowo. To jest już mój 23-ci sezon w seniorskiej piłce i jedno wiem na pewno, żeby awansować to trzeba wygrać praktycznie wszystkie mecze. Można mieć delikatny margines błędu i zaliczyć dwie, góra trzy wpadki w ciągu sezonu, ale nie więcej. Robiłem już awanse w życiu i nawet na wyższych szczeblach. W 2006/2007 roku awansowaliśmy z ŁKS do starej drugiej ligi, czyli teraźniejszego zaplecza Ekstraklasy. W tamtym sezonie zremisowaliśmy chyba tylko jeden mecz i jeden przegraliśmy. Zawsze trudniej jest awansować z niższej ligi niż utrzymać się w wyższej. To jest prawda stara jak świat. Za dwa lata Ostrovia będzie obchodziła 100 lat. Jest to jeden ze starszych klubów piłkarskich w Polsce. Mało który zespół w Ekstraklasie ma taką historię ja nasz KS. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby na rocznicę klubu być już w wyższej lidze.
Czy po którymś meczu padnie w końcu zakład?
- (śmiech - przyp. red.). Jesteś dobrze poinformowany. Kiedyś było tak, że Kamil Małkiński strzelił dwie bramki. Ogoliliśmy go w szatni na łyso. W tym sezonie "Kamazowi" nic nie wpada. Myślę, że jest to jednak świetna motywacja przed meczem z Wymakraczem. Dziękuję za pomysł. Jeżeli strzeli gola, odpalamy maszynkę. Tym bardziej, że on i tak ma już zakola i tych włosów na głowie niezbyt wiele. Musiemy zrobić wszystko, by był kolejny w drużynie po: "Wojdim", "Edwardzie", "Trenerze", "Korzebiu", "Bufoniku" i Kamilu Barzale.
Co jest siłą Ostrovii?
- Nasza siłą jest nasz zespół. To, że jesteśmy jednością i na boisku i poza. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Pomagamy sobie w rożnych sytuacjach i nie tylko boiskowych. Tu jeden idzie za drugiego. Ostrovia to nie tylko klub. To jedna wielka rodzina .
Dopasuj dla mnie
Zaznacz tematy, które Cię interesują. Zapamiętamy wybór tylko na tym urządzeniu.
Informacja: zapisujemy wyłącznie wybór tematów w pamięci przeglądarki (localStorage). Możesz wyłączyć w każdej chwili.
Wybraliśmy dla Ciebie
Bądź pierwszy! Dodaj komentarz
Twoja opinia pomaga być na bieżąco
Dodając komentarz, akceptujesz regulamin komentowania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników serwisu ostrowmaz24.pl.
Rozpocznij dyskusję – napisz pierwszy komentarz poniżej.