W 2002 r. 24-letni wówczas pan Ryszard w wyniku poważnego wypadku komunikacyjnego całkowicie stracił wzrok.
Od tamtej pory walczył o należne mu zadośćuczynienie. Sprawca wypadku i jego ubezpieczyciel utrzymywali, że feralnego dnia samochód prowadził pan Ryszard.
Pomimo wielu funkcjonujących na rynku kancelarii odszkodowawczych, pan Ryszard przez kilka lat bezskutecznie poszukiwał takiej, która podjąłby się poprowadzenia jego sprawy. Większość pełnomocników uznało sprawę za zbyt ryzykowną i nie dawała szans na wygraną. Poszkodowany znalazł pomoc w Votum S.A., do której zgłosił się w 2009 r. Postępowanie sądowe poprowadziła Kancelaria Adwokatów i Radców Prawych A. Łebek i Wspólnicy sp. k. - podmiot z grupy kapitałowej Votum, która doprowadziła sprawę do pozytywnego rozstrzygnięcia.
Rodzinie pana Ryszarda żyje się ciężko, jednak jemu najbardziej zależy na sprawiedliwości i ostatecznym udowodnieniu, że jest ofiarą, a nie sprawcą wypadku. Dopiero Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej nie miał wątpliwości w tym zakresie i 11 latach od wypadku ustalił, iż pan Ryszard nie mógł kierować pojazdem w chwili wypadku. Taka decyzja zapadła we wrześniu 2013r. na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego.
Poszkodowany nigdy nie posiadał prawa jazdy i nie potrafił prowadzić samochodu. To nie stanowiło jednak przeszkody, by PZU S. A. uznawał go za sprawcę wypadku.
- Nie było bezpośrednich świadków zdarzenia, postępowanie karne opierało się tylko na wzajemnych oskarżenia dwójki uczestników wypadku - mówi radca prawny Agnieszka Madej z Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Andrzej Łebek i Wspólnicy. - Biegły ds. rekonstrukcji wypadków drogowych powołany na wniosek prokuratury w 2002 r. nie był w stanie stwierdzić, kto prowadził pojazd, a przybyli na miejsce wypadku funkcjonariusze policji zastali obu panów w znacznej odległości od pojazdu. Wzajemne oskarżenia uczestników wypadku oraz brak bezpośrednich świadków zdarzenia skutkowały umorzeniem postępowania karnego w 2002 r. wobec niewykrycia sprawcy.
Takie ustalenia prokuratury, czy właściwie brak konkretnych ustaleń, stanowiły pożywkę dla ubezpieczyciela, który przez 12 lat od wypadku na różnych etapach postępowania utrzymywał, że to Pan Ryszard był sprawcą wypadku, a zatem nie należy mu się żadne odszkodowanie. Wskazywać miały na to zeznania drugiego uczestnika wypadku, nota bene składane w ramach pomocy sądowej w zakładzie karnym, w którym odbywał karę za inne przestępstwo drogowe.
Do przeciwnych wniosków doszedł Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej. Sąd oparł się na opinii biegłego z rekonstrukcji wypadków, który mimo tak znacznego upływu czasu od zdarzenia nie miał wątpliwości, iż w związku z dachowaniem i obracaniem się auta przez prawy bok u kierującego pojazdem powinny wystąpić obrażenia nóg wobec napotkania przez niego na przeszkodę w postaci deski rozdzielczej i kierownicy. Obrażenia takie wystąpiły tylko u drugiego uczestnika zdarzenia. Istotne w sprawie były także zeznania świadka - właściciela pojazdu, który feralnego dnia pożyczył swój samochód koledze i potwierdził, iż Pan Ryszard zajął w pojeździe miejsce pasażera, a za kierownicą usiadł drugi uczestnik zdarzenia. Zeznania te zostały jedynie odczytane z akt sprawy karnej i nie dało się ich uszczegółowić, bowiem główny świadek w sprawie zmarł krótko po wypadku.
- Sprawa nie była oczywista, postępowanie dowodowe przypominało nieco filmowy proces poszlakowy, dlatego tak ważne było niestandardowe podejście oraz determinacja Klienta i jego pełnomocnika w walce o sprawiedliwość - podkreśla mecenas Agnieszka Madej.
Poza podnoszonym brakiem podstawy swojej odpowiedzialności, ubezpieczyciel utrzymywał także, że roszczenia powoda są przedawnione. Również w tym zakresie pomocne okazały się opinie biegłych - specjalisty ds. rekonstrukcji wypadków oraz biegłych lekarzy, które wskazując nieprawidłową technikę jazdy kierowcy oraz zakres obrażeń spowodowanych u pasażera, przesądziły, iż w przedmiotowej sprawie doszło do przestępstwa na szkodę Pana Ryszarda, a zatem zastosowanie ma 20-letni termin przedawnienia.
Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej zasądził na rzecz powoda 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia, niemal 50 tys. zł tytułem odszkodowania oraz rentę z tytułu utraty możliwości zarobkowania i na zwiększone potrzeby związane z opieką i leczeniem. Kwoty te uwzględniały 50-procentowe przyczynienie się do szkody z powodu jazdy bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Pan Ryszard okoliczności tej nie kwestionował, żałując jedynie swojego lekkomyślnego postępowania w młodości i ma świadomość, że zapięte pasy prawdopodobnie zmniejszyłyby zakres jego obrażeń. Sąd Apelacyjny w Katowicach, po rozpoznaniu apelacji złożonej przez pozwany zakład ubezpieczeń, w zdecydowanej większości utrzymał w mocy wyrok Sądu I instancji, czym prawomocnie przesądził, iż Pan Ryszard nie prowadził pojazdu, był pasażerem i ofiarą wypadku z 2002 r., a na tym poszkodowanemu najbardziej zależało.
Dopasuj dla mnie
Zaznacz tematy, które Cię interesują. Zapamiętamy wybór tylko na tym urządzeniu.
Informacja: zapisujemy wyłącznie wybór tematów w pamięci przeglądarki (localStorage). Możesz wyłączyć w każdej chwili.
Bądź pierwszy! Dodaj komentarz
Twoja opinia pomaga być na bieżąco
Dodając komentarz, akceptujesz regulamin komentowania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników serwisu ostrowmaz24.pl.
Rozpocznij dyskusję – napisz pierwszy komentarz poniżej.