Opublikowano . Ostrów Mazowiecka | Sport | Piłka nożna


Wilczewski: Gram na tykającej bombie. Jeden zły ruch i mnie nie ma

Kilkanaście godzin dzieli nas od inauguracji rundy wiosennej. W pierwszym spotkaniu Ostrovia zagra na boisku Sony Nowe Miasto.

2019/11/dawid-wilczewski-jpg_5dc7d7a639e6b

ROZMOWA Z Dawidem Wilczewskim, zawodnikiem Ostrovii Ostrów Mazowiecka
Chcę dociągnąć do "ćwiartki". Położę się w listopadzie
Dawid, da się grać bez więzadeł krzyżowych?
- Mój przykład pokazuje, że tak. Da się, ale na krótką metę i spora przy tym męczarnia. Ciągle trzeba się pilnować, wzmacniać mięśnie, tejpować kolano lub używać stabilizatora, co i tak do końca nie zastąpi sprawnego kolana. Może być tak, że miesiąc, dwa nic się nie wydarzy, ale w końcu kolano wyskoczy w najbardziej niespodziewanym momencie.

I co wtedy?

- Potrzebna jest trzytygodniowa przerwa, by płyn i obrzęk się wchłonęły. To tak zwana gra na tykającej bombie.

Dlaczego nie położysz się na stół?
- Był taki plan pół roku temu, od razu po urazie, ale podjąłem decyzję o tym, że spróbuję grać bez więzadeł. Teraz już wiem że  jest to bardzo ciężkie. Zwłaszcza niestabilność w kolanie odczułem w zimę na nartach. Kiedyś czerwone i czarne trasy to był dla mnie chleb powszedni. Teraz jeżdżę już tylko rekreacyjnie na niebieskich bez większych szaleństw. Qiesz, co jest najgorsze?

No nie wiem...
- Nie sama operacja, czy przygotowanie do niej. Najgorszy jest ten okres rehabilitacji po zabiegu. Gdy w oczach widzisz jak wszystkie mięśnie co przez lata wytrenowałeś, zanikają dosłownie z dnia na dzień. To jest mniej więcej pół roku rehabilitacji, żeby w ogóle wrócić do treningów i to nie na sto procent obciążenia. Do tego później odbudować formę, czucie piłki, pewność siebie, poruszanie się po boisku. Przechodziłem już przez to wielokrotnie, także wiem jaka to katorga. Myślę, że poddam się operacji w listopadzie. Wtedy do wiosny będę miał czasu na rehabilitację.

Która to będzie operacja?
- Czwarta, a w sumie to chyba nawet piąta, wliczając też mniej inwazyjne czyszczenie kolana, fragmentów łąkotki.

Jak przygotowujesz się do meczu, by zagrać bez więzadeł, czyli czegoś, co trzyma kolano?
- Przede wszystkim zaczynam już od rozgrzewki w szatni. Indywidualnie na takim gumowym berecie, stymulując mięśnie do pracy w niestandardowych warunkach, które mogą przydarzyć się na boisku podczas na przykład niewłaściwego ustania na stopie lub też na nierówności. Do tego masaż pobudzający. No i jakaś mocna wcierka maścią rozgrzewająca. Tejpowanie lub stabilizator. Tejp jest bardziej komfortowy ale za to stabilizator w mojej opinii bardziej skuteczny, ale ograniczający za to ruchy i dodatkowo ciężki i niewygodny. A na koniec rozgrzewka meczowa z drużyną. Potem to już wszystko loteria. Jeżeli kolano wyskoczy to przynajmniej wiem, że zrobiłem wszystko co tylko mogłem ze swojej strony, żeby temu zapobiec. 



Znasz słowo: koniec przygody z piłką?
- Staram się o tym nie myśleć. Jak całe życie człowiek poświęcił piłce to nie takie łatwe jest zakończyć granie. To jest jedna z tych rzeczy, które ciężko zastąpić czymś innym w życiu. Zapach maści i potu szatni, radość po wygranym meczu, smutek po porażce, ból złamanej kości, co chwilę schodzący paznokieć z dużego palca stopy. Powroty autokarem z wyjazdów, radość po strzelonych bramkach, atmosfera w szatni. Mógłbym tak wymieniać godzinami. Kto grał kiedyś w piłkę to dokładnie wie o czym mówię. Szczerze, gdyby nie to kolano to jeszcze spokojnie mógłbym grać dobrych pięć lat. Jestem na każdym treningu, staram się trenować więcej niż kiedykolwiek. Kiedyś jak się było młodszym to wszystko przychodziło od tak, bez wysiłku. Teraz muszę trenować dwa razy ciężej, żeby osiągnąć poziom, który będzie mnie zadowalał. Serce chce, ale nogi czasem odmawiają.

Kiedy powiesz stop?
- Wszystko będzie zależało od stanu mojego zdrowia, a konkretnie nóg. W tym roku we wrześniu mamy piękny jubileusz stulecia Ostrovii. To mój 23 sezon w seniorskiej piłce. Chce dociągnąć do "ćwiartki". To będzie fajny wyczyn. Ćwierć wieku gry na poziomie seniora. Bo wliczając rozgrywki trampkarskie i juniorskie to jest już 31 lat, jak gram w piłkę. Chce się tym cieszyć jak najdłużej. 

O co walczycie na wiosnę?
- W tym sezonie mamy już dość dużą stratę do czołówki. Powiem tak. Będziemy grać w każdym meczu o zwycięstwo, a na koniec spojrzymy w tabelę. Szkoda głupio straconych punktów w tamtej rundzie. Czasami brakowało też ludzi na meczach i to wszystko się przełożyło na końcowy rezultat. Na wiosnę kadra zapowiada się nieco większa, także wzrośnie na pewno rywalizacja i wraz z nią poziom drużyny. 

Co ciekawe, Ty i brat Robert, który jest trenerem Ostrovii urodziliście się w Sofii. Jak do tego doszło?
- Moja mama jest Bułgarką. Mój tata wyjechał w latach 80-tych na kontrakt do Bułgari. Tam poznał mamę i tak już tam został. Zarówno ja, jak i mój brat urodziliśmy się w Bułgarii. Mieszkałem tam do piątego roku życia. Chodziliśmy tam do przedszkola. Na początku lat 90-tych  przylecieliśmy, jak się później okazało już na stałe do Polski. 

Znasz język? 
- A jak! Wszyscy mówimy w języku bułgarskim. Pochwalę się, że w zeszłym roku moja córka otrzymała obywatelstwo bułgarskie. Mam autobiografie z własnoręcznym  podpisem samego Hristo Stoichkova - najlepszego piłkarza świata w 1994 roku, laureata Złotej piłki. Pokaże Ci kiedyś.

 

Dodaj komentarz



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników serwisu ostrowmaz24.pl.