Opublikowano . Powiat ostrowski | Aktualności | Wiadomości z powiatu


"Wyciągniemy na rok 120 tysięcy dochodu". "Gazeta Wyborcza" w gospodarstwie pod Małkinią

W Polsce jest ponad 1,3 mln gospodarstw rolnych - najwięcej tych do 10 hektarów. Najmniejsze gospodarstwa mają 1 hektar ziemi (co najmniej tyle trzeba mieć, by być rolnikiem i korzystać z pomocy dedykowanej rolnictwu) - pisze "Gazeta Wyborcza".

2022/12/rolnik-jpg_63930cd09ef10 fot. poglądowe

Na małym gospodarstwie pracują Kamila i Aleksander Pawluczuk. Pod Małkinią hodują kozy, produkują sery - mają dwadzieścia pięć kóz; docelowo chcą mieć siedemdziesiąt - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

- Z siedemdziesięciu kóz wyciągniemy na rok 120 tysięcy dochodu. Powinno to starczyć dla naszej trójki. Nie jesteśmy z tych, co chcą się pokazać drogimi samochodami, ogrodzeniem i elewacją, nie kupujemy córce drogich zabawek - mówi Aleksander.

- To ile teraz wyciągacie z serów?

- W zeszłym roku dostaliśmy 40 tysięcy złotych, czyli poniżej płacy minimalnej, i to jeszcze trzeba rozłożyć na dwie osoby - na mnie i Kamilę.

- Na czysto 40 tysięcy?

- Tak, bo na koszty wzięliśmy z dopłat unijnych do ziemi, do sześciu i pół hektara. Koszty to paliwo, zboże, ostatnio siano. Co roku zbieraliśmy osiemdziesiąt bel siana, a w zeszłym tylko czterdzieści. Musieliśmy dokupić, co przy takich dochodach jest wyzwaniem. Jedna bela kosztuje 120 złotych. Takich sian jak kiedyś już nie będzie. Susza zniszczyła łąki. Płacimy za zmiany klimatyczne. Zapłaci też klient, bo skoro siano drogie, to i mleko drogie.   

- Da się wyżyć za 40 tysięcy?

- Skąd. Ale jako jedyni z kolonii nie korzystamy z opieki społecznej. Reszta korzysta, bo nikt z urzędników nie wie, ile zarabia rolnik, nie ma ewidencji przychodów. Nasi sąsiedzi dostają paczki z banku żywności. Później oddają nam to, czego nie lubią. Bo mąż nie lubi marchewki z groszkiem, a żona buraczków z chrzanem. My zaś wszystko lubimy.

- To jak sobie radzicie za 40 tysięcy?

- Właśnie jutro jadę dorobić. Pracuję przy produkcji telewizyjnych programów rozrywkowych. Przestanę, kiedy w dojarni zobaczę siedemdziesiąt kóz.

- To nie możecie dokupić już teraz?

- Dobra koza to i 1,5 tysiąca kosztuje. A my z zasady nie kredytujemy się, bo kredyt nie jest za darmo. Myśleliśmy, że szybciej zbudujemy stado z naszych kóz, co roku przecież się kocą. A rodzą się same koziołki!

Fragment artykułu, który ukazał się w "Gazecie Wyborczej" w wydaniu "Wolna Sobota".

Dodaj komentarz



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników serwisu ostrowmaz24.pl.