Opublikowano . Kraj i świat | Sport | Z kraju i ze świata


Liga Narodów: Portugalia za silna dla Polaków

W meczu drugiej kolejki fazy grupowej Ligi Narodów UEFA swojego pierwszego zwycięstwa w roli selekcjonera reprezentacji Polski nie zaliczył Jerzy Brzęczek. Co więcej, urodzony w Truskolasach trener musiał przełknąć gorysz porażki w boju z Portugalią.

2018/10/krzysztof-piatek-jpg_5bc03d39b1efe Krzysztof Piątek, fot. Grzegorz Wajda

Polacy przegrali swoje spotkanie 2:3 i ich sytuacja w grupie 3 w dywizji I nie wygląda najlepiej. Patrząc na ostatnie lata biało-czerwoni zwykle w bojach z ekipą z Półwyspu Iberyjskiego tworzyli ciekawe widowiska, począwszy od spotkania na mundialu w Korei i Japonii, gdy ekipa Jerzego Engela przegrała 0:4, a na ostatnim Euro 2016 skończywszy, gdy team Adama Nawałki przegrał w 1/8 finału turnieju po serii rzutów karnych.

W czwartkowy wieczór miało miejsce prawdziwe święto na Stadionie Śląskim. Co prawda biało-czerwoni w tym roku grali już na tym obiekcie, mierząc się z Koreą Południową, ale było to tylko spotkanie towarzyskie. Tym razem była natomiast mowa o boju w ramach Ligi Narodów UEFA.

Opiekun polskiej ekipy zaskoczył składem w pewnym, biorąc pod uwagę fakt, że sam przekonywał, że jego wyjściowym ustawieniem będzie 4-2-3-1. Tymczasem w czwartkowy wieczór reprezentacja Polski zagrała w ustawieniu 4-3-1-2, gdzie w ataku żądlić swoich rywali mieli Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek.

Pierwsza groźna akcja meczu miała miejsce w siódmej minucie, gdy pokonać polskiego bramkarza starał się Andre Silva. Piłka po uderzeniu wypożyczonego z AC Milanu do Sevilli napastnika przeleciała jednak nad poprzeczką bramki Łukasza Fabiańskiego i wynik się nie zmienił, co sprawiło, że kibicom gospodarzy kamień spadł z serca.

Wynik rywalizacji został otwarty w 18 minucie, a swoje debiutanckie trafienie w reprezentacji po uderzeniu głową w swoim drugim występie w biało-czerwonej koszulce zaliczył napastnik Genoi w osobie Piątka, popisując się wybornym instynktem snajpera po błędzie Rui Patricio i Joao Cancelo. Dodajmy, że asystę przy golu najskuteczniejszego strzelca Serie A zaliczył Rafał Kurzawa, popisując się świetnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego.

Radość w szeregach gospodarzy z prowadzenia trwała tylko do 31 minuty, gdy bez kłopotu na boku boiska z Arturem Jędrzejczykiem poradził sobie Pizzi, który dośrodkował piłkę w polu karnym. Tam zaspał nieco Jan Bednarek, nie kryjąc Andre Silvy i napastnik Sevilli skierował piłkę do siatki. Na tym jednak goście nie chcieli poprzestać, bo chwilę później Pizzi uderzeniem z mniej więcej 16 metrów chciał zaskoczyć polskiego bramkarza, ale ten nie dał się pokonać.

W zasadzie od 25 minuty reprezentacja Polski straciła kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi, a następstwem tego była dominacja podopiecznych Fernando Santosa. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się jednak remisem, to samobójczym trafieniem wyróżnił się Kamil Glik, który poszedł va banque po genialnym dośrodkowaniu Rubena Nevesa w kierunku Andre Silvy i na przerwę w lepszych nastrojach udali się Portugalczycy.

Jeśli ktoś myślał, że po przerwie Polacy z trybu slow motion przejdą na szybszą grę, to był w dużym błędzie. Na domiar złego w 52 minucie aktualni mistrzowie Europy zdobyli trzecią bramkę, której autorem był Bernardo Silva. Zawodnik Manchesteru City nie atakowany przez nikogo w okolicy 16 metra oddał uderzenie z lewej nogi i Portugalia prowadziła 3:1.

Niekorzystny wynik spotkania niejako wymusił na Jerzym Brzęczku zmianę koncepcji gry, co zobrazowały zmiany zaordynowane przez opiekuna biało-czerwonych, który po ponad godzinie gry desygnował na boisko Jakuba Błaszczykowskiego i Kamila Grosickiego, którzy swoim doświadczeniem i przebojowością mieli sprawić, że w szeregach obronnych rywali wkradnie się nerwowość.

Zmiennicy dali o sobie znać w 77 minucie. Najpierw rajdem na skrzydle popisał się "Grosik", a chwilę później pięknym uderzeniem z prawej nogi kontaktowe trafienie zaliczył siostrzeniec selekcjonera i biało-czerwoni liczyli na to, że przynajmniej do remisu uda im się doprowadzić. Błaszczykowski uhonorował zatem swój 103 mecz w drużynie narodowej golem.

Tuż przed końcem boiskowej rywalizacji kropkę nad i mógł postawić Renato Sanches, który poradził sobie z polskimi obrońcami i oddał strzał do praktycznie puste bramki. Tomasz Kędziora wyrósł jednak jak spod ziemi, notując genialny powrót, więc wynik się nie zmienił. W każdym razie biało-czerwoni w swoim trzecim występie z Portugalią na Stadionie Śląskim zaliczyli pierwszą porażkę.

Polska - Portugalia 2:3 (1:2)
Bramki: Piątek 18. Błaszczykowski 77. - Andre Silva 31. Glik 43. (s) Bernardo Silva 52.

Polska (4-3-1-2): Fabiański - Bereszyński (46. Kędziora), Glik, Bednarek, Jędrzejczyk - Krychowiak, Klich (63. Błaszczykowski), Kurzawa (64. Grosicki) - Zieliński - Lewandowski, Piątek

Portugalia (4-3-3): Patrício - Cancelo, Pepe, Ruben Dias, Rui - Ruben Neves, W. Carvalho, Pizzi (75. Renato Sanches) - Rafa Silva (85. Danilo), Andre Silva, Bernardo Silva (90. Bruno Fernandes)

Więcej o meczu przeczytacie w portalu Goal.pl.

Dodaj komentarz



Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników serwisu ostrowmaz24.pl.