Pseudouzdrowicielka z Wyszkowa w reportażu Polsat News
Zdalna diagnoza i usuwanie koronawirusa - między innymi takie usługi świadczy "uzdrowicielka" z Wyszkowa, do której dotarł Leszek Dawidowicz, dziennikarz Polsat News.
fot. kadr z programu "Raport" / Polsat News
Dziennikarz w programie "Raport" podając się za klienta spotkał się "terapeutką" w jej gabinecie znajdującym się - co ciekawe - tuż obok wejścia do siedziby Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wyszkowie. Kobieta zbadała nie tylko reportera Polsat News, ale także, na odległość, jego żonę. Do diagnozy potrzebowała tylko jej włosa. Na nagraniu z ukrytej kamery widzimy jak pseudouzdrowicielka prosi o telefon do żony z prośbą, aby ta nie stykała się z metalowymi przedmiotami i nie krzyżowała rąk i nóg. Rzekomo ma to zakłócać odczyt. Po 10 sekundach stawiana jest diagnoza: małżeństwo nie ma koronawirusa. Za wizytę inkasuje 160 zł.
- Tego się nie da spokojnie oglądać. Pozostaje się tylko dziwić, że są ludzie, którzy w takie brednie wierzą i jeszcze do tego za to płacą - komentuje w programie dr Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie.
Następnego dnia dziennikarz wraca do gabinetu "terapeutki", tym razem z kamerą. Kobieta tłumaczy się, że wszystko, co powiedziała podczas wizyty, do której doszło dzień wcześniej, było wyłącznie jej prywatną opinią i zaprzecza jakoby kiedykolwiek stawiała jakieś diagnozy.
uzdrowicielka dobre sobie lekarze nie moga sobie poradzic a tu hop i uzdrowicielka . Takich ludzi powinno sie zamykac w psychiatryku zeby wiecej szkody i naciongactwa nie bylo