Na ostatniej sesji Rady Miasta Ostrów Mazowiecka zrobiło się gorąco, choć punkt dotyczył spraw budżetowych. Zaczęło się od pytania radnego Waldemara Pałysa o odejścia pracowników z Miejskiego Domu Kultury, a skończyło na osobistej, mocnej relacji wiceburmistrz Jolanty Zadrogi o tym, co - jak mówiła - przeżyła w pracy: "nagrywano mnie", "dano mi połamane krzesło". Gdy emocje rosły, przewodniczący Tomasz Koczara przerwał przepychanki i wezwał radnych do skupienia się na meritum, dorzucając przy tym ostrą uwagę: "Pan w swojej karierze ma też swoje złe, ciemne dni". Pałys podsumował atmosferę krótko: "magiel".
- Składałem interpelację w sprawie domu kultury: jakie okoliczności spowodowały, że w ostatnim czasie odeszło z pracy w MDK siedmiu pracowników. Otrzymałem odpowiedź. Pani dyrektor przekazała informację, że w bieżącym roku umowy o pracę rozwiązało, za porozumieniem stron, czterech pracowników - mówił radny.
Zaznaczył, że o samą liczbę nie chce się spierać, ale zakwestionował sformułowanie "za porozumieniem stron", sugerując, że mogło to wyglądać inaczej.
- Być może różnica jest w tym: siedmiu czy czterech pracowników. Nie będę się upierał, może oczywiście było czterech. Ale te zwolnienia "za porozumieniem stron", panie burmistrzu i pani wiceburmistrz. Ja widziałem takie zwolnienia za porozumieniem stron. Jeżeli tam wyglądało to tak samo, to wszyscy byli wyrzucani z pracy, a nie było żadnego porozumienia stron - stwierdził Pałys.
Na te słowa odpowiedziała wiceburmistrz Jolanta Zadroga. Powiedziała wprost, że nie zgadza się z insynuacją, jakoby burmistrz miał zmuszać pracowników do odchodzenia "za porozumieniem stron", i przywołała własną historię sprzed lat.
- Jeśli chodzi o Miejski Dom Kultury i o tę insynuację, jakoby burmistrz miasta zmuszał pracowników do zwolnienia się za porozumieniem stron, to ja pamiętam taką sytuację. 23 grudnia 2016 roku, dzień przed Wigilią. Artykuł 52, czyli tak zwana dyscyplinarka. Otrzymałam ją ja - mówiła Zadroga.
Wiceburmistrz wskazywała, że sprawa trafiła do sądu i - jak podkreśliła - zakończyła się po jej myśli.
- Co sąd powiedział? Pani Jolu, pani zwolnienie było bezprawne, bezzasadne. I to nie było jedyne. Co czuł pracownik w takim momencie? Co czułam ja? Dzień przed Wigilią. Gdzie pan był w tym czasie? W Solidarności? A co pan powiedział? I dobrze pani tak. Takie słowa od pana usłyszałam, związkowiec. To było w gabinecie pana burmistrza - mówiła Zadroga.
Potem przeszła do tematu mobbingu i opisywała, z czym - według niej - musiała się mierzyć w pracy, zaznaczając, że dochodziła swoich racji w sądzie.
- Jeśli chodzi o mobbing, bardzo dużo mogę powiedzieć na temat mobbingu. Jak nie dostawałam nagród, jak byłam karana niesłusznie. Musiałam pójść do sądu. W sądzie oczywiście wszystkie sprawy wygrałam - stwierdziła.
Wśród przykładów, które przytoczyła, padły słowa, które najmocniej wybrzmiały podczas tej wymiany.
- Pamiętam, jak mnie nagrywano w pracy. Kuriozum. Potrafiono mi dać połamane krzesło, żeby Zadrodze było lepiej siedzieć. I wiele innych rzeczy - mówiła.
Dodała również wątek niewykonywania wyroków sądowych oraz odniosła się do ówczesnego burmistrza.
- Kiedy pan burmistrz Bauer nie wykonywał wyroków sądowych. Czyli taka moralność Kalego, prawda? Jak Kali ukraść konia, to jest dobrze, jak Kalemu ukraść konia, to jest niedobrze - mówiła.
Wiceburmistrz zakończyła stwierdzeniem, że odeszła z pracy, bo - jak to ujęła - nie była w stanie dalej w takich warunkach funkcjonować.
- Ja się zwolniłam z tego tytułu, że był mobbing. Ja już nie dawałam rady pracować - zakończyła Zadroga.
Radny Waldemar Pałys odpowiedział, że w czasie, o którym mówiła wiceburmistrz, jej nie znał i nie miał świadomości, kim jest.
- Ja nawet nie wiedziałem, że pani istnieje. Nie znałem pani. Nie znałem pani po prostu. Co w tym śmiesznego? Pana burmistrza też nie znałem. Dopiero od swojego przyjaciela dowiedziałem się, kto to jest Betlejewski. Każdy ma swoich znajomych - powiedział Pałys.
W pewnym momencie do dyskusji włączył się przewodniczący Rady Miasta Tomasz Koczara, apelując, by radni wrócili do tematu sesji.
- Rozmawiamy o budżecie, rozmawiamy o poważnym mieście w naszym powiecie. Skupcie się na tym. A teraz będziecie mówili, czy jedni są lepsi od drugich. Ani jedni nie są lepsi, ani drudzy nie są lepsi. Jesteśmy tacy sami, można powiedzieć równi, tylko my mamy większość w tej radzie i prosimy was o to, żebyście nas wsparli. Pan w swojej karierze ma też swoje złe, ciemne dni - mówił przewodniczący.
Na zakończenie Pałys podsumował całą sytuację jednym zdaniem.
- Wydawało mi się, że jestem na posiedzeniach rady miasta, a to w dalszym ciągu magiel - stwierdził radny.
Dopasuj dla mnie
Zaznacz tematy, które Cię interesują. Zapamiętamy wybór tylko na tym urządzeniu.
Informacja: zapisujemy wyłącznie wybór tematów w pamięci przeglądarki (localStorage). Możesz wyłączyć w każdej chwili.
Wybraliśmy dla Ciebie
Mieszkańcy komentują
5 wpisy · Dołącz do rozmowy
Dodając komentarz, akceptujesz regulamin komentowania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników serwisu ostrowmaz24.pl.
Przyganiał kocioł garnkowi. Czy w tym mieście będzie kiedyś normalnie? Przecież to takie proste kompetencje w zatrudnianiu, życzliwość w kontaktach międzyludzkich, dbanie o dobro każdego mieszkańca a nie tylko rodziny. Bez tego to miasto stoczy się jeszcze bardziej. Szkoda że ostatnie wybory nic nie zmieniły. Znowu nadzieje legły w gruzach.
Za najniższą krajową powinni zaperd…..nieroby i jeszcze jakie pensje kradną w biały dzień pasożyty ????????????????
Dobrze że nie taboret w ZK????
Moim skromnym zdaniem...nawet w Święta Bożego Narodzenia musimy żyć Waszym życiem bez przesady . Przecież nikt na siłę Was nie wpycha w struktury partyjne i układanki
Na nic więcej nie zasługujesz ????